niedziela, 21 października 2012
rozdział 6
Wiem, że gdy planujesz przyszłość, niedaleką i tę dalszą –
musisz wspiąć się na wyżyny wyobraźni, by mnie gdzieś umieścić.
Katarzyna Nosowska
Westchnął cicho i oderwał wzrok od
automatycznych, oszklonych drzwi, za którymi właśnie zniknęła ONA. Wiedział, że
go zobaczyła, to było pewne, gdy zdumiona zatrzymała się na chwilę, wlepiając w
niego wzrok. W pewnym sensie o to mu chodziło, choć sam już nie był do końca
pewien, czego chce od niej… i siebie samego.
Cały dzień poruszał się bez celu po mieście, nie
wiedząc co ze sobą robić. Kierował się właśnie do centrum handlowego, gdy
wewnętrznie poczuł, że i ona tam zmierza. Światełko w jego głowie wyraźnie na
to wskazywało. Nie potrafił się oprzeć pokusie zobaczenia jej znowu... Już sam
fakt, że znajduje się pod tym samym dachem co on, dawał mu wiele przyjemności.
Jednocześnie przyprawiał go o ból. Brakowało mu jej bliskości, gdy mógł tylko
na nią patrzeć.
Przez cały ten czas, gdy robiła zakupy z
przyjaciółką, niby przypadkiem był gdzieś w pobliżu. Wiedział, kiedy na niego
patrzyła, choć sam zerkał na nią tylko wtedy, gdy była czymś zaabsorbowana na
tyle, aby nie odczuć siły tego spojrzenia. Czuł się jak psychopatyczny
morderca, wypatrujący swojej ofiary, aby móc ją nękać w nieskończoność.
Zaśmiał się cicho i odsunął od ściany. Teraz,
gdy wyszła, nie miało sensu przebywanie w tym miejscu.
Skupił się na światełku w swojej głowie,
szacując odległość między nimi. Była wciąż niedaleko, pewnie zatrzymały się
gdzieś na kolejne zakupy. Próbował zrozumieć jak można kupować ubrania przez
kilka godzin i wciąż nie mieć dosyć. Jednak zagłębianie się w tajniki żeńskich
umysłów nie należało do jego mocnych stron, więc po chwili się poddał.
- Kobiety – mruknął tylko, przywołując w głowie
obraz Francescki obładowanej torbami. Chętnie by jej z nimi pomógł.
Wyszedł na zewnątrz, lecz innym wyjściem niż
one. Skierował się do kawiarenki przy parku, ze stolikami na zewnątrz. Próbował
chociaż przez jakiś czas nie myśleć o niej, mimo że wymagało to od niego
sporego wysiłku. Odkąd tylko dowiedział się o swoim przeznaczeniu, kiedy poznał
prawdę… nie mógł przestać myśleć o dziewczynie, która jest mu pisana. A teraz w
końcu ją poznał! I nawet z nią rozmawiał, uśmiechał się, dotykał… To było
nieprawdopodobne, że udało mu się to tak szybko. W końcu przecież dopiero
niedawno wyruszył na jej poszukiwanie i po tak krótkim czasie ją znalazł.
Przypomniał sobie noc na cmentarzu, kiedy nie mógł
znieść światełka w głowie, które emanowało bólem i smutkiem tak wielkim, że po
prostu musiał ją pocieszyć. Z nieznanych mu do końca powodów odczuwał jej
cierpienie jak swoje własne.
Usiadł przy pustym, dwuosobowym stoliku,
rozglądając się wokół. Kawiarenka była ładnie i przemyślanie urządzona tak, aby
kelnerki i klienci mogli swobodnie przemieszczać się między krzesłami
obłożonymi poduszeczkami dla wygody. W powietrzu unosił się zapach kwiatów
poustawianych w każdym możliwym zakątku, a ustawiony dokoła niski, drewniany
parkan dawał poczucie odosobnienia i bezpieczeństwa. W takie dni jak ten to
miejsce nadawało się idealnie na popołudniową herbatkę czy wypad z przyjaciółmi
na lody lub piwo.
Zamówił kawę, po czym oparł podbródek na
dłoniach, a łokcie na blacie i pogrążył się w rozmyślaniach. Ostatnio nie
potrafił myśleć o niczym innym oprócz ostatnich wydarzeń, które miały zmienić
jego życie. Wiedza, którą posiadł, z początku go zaszokowała i zdenerwowała.
Nie potrafił uwierzyć w tak absurdalne rzeczy. Bo jak to możliwe, że był
przeznaczony od samego początku jednej dziewczynie i umrze, jeżeli jej nie
odnajdzie?
W dniu swoich siedemnastych urodzin oprócz
zwyczajowych prezentów, otrzymał jeszcze jeden, zupełnie niespodziewany i
bardzo różniący się od innych. Po uroczystym obiedzie w gronie rodziny, w
czasie którego wznosili toast za jego zdrowie, ojciec poprosił go na rozmowę do
swojego gabinetu. Spodziewał się pogadanki w stylu „jesteś już dorosły, pora,
żebyś zrozumiał pewne rzeczy”, lecz to, co usłyszał, przekroczyło granice jego
wyobraźni.
Dotknął lekko sygnetu na palcu serdecznym lewej
ręki, czując pod opuszkiem wyżłobiony w czarnym szafirze symbol. Symbol
nieskończoności.
Ojciec powiedział, że czekał na tę chwilę 42
lata… Cieszył się, że dożył takiego wieku i mógł wypełnić obietnicę złożoną
umierającemu bratu. 14 lipiec 1965 na zawsze zapadł mu w pamięci i choć ciężko
mu było w to uwierzyć, to gdy dwadzieścia pięć lat później narodził mu się
kolejny syn, przestał wątpić w prawdziwość jego słów.
Opowiedział mu wszystko o życiu i śmierci
swojego brata. Stephen urodził się 14 lipca 1940 roku i gdy osiągnął wiek
osiemnastu lat, ich ojciec wręczył mu w dzień siedemnastych urodzin sygnet. Nie
wyjaśnił mu, co oznacza symbol na szlachetnym kamieniu osadzonym w srebrze,
tłumacząc się rodzinną tajemnicą. Lecz podarował go Stephenowi – swojemu pierworodnemu
z nadzieją, że on ją rozwiąże. Nie wiedział nic o jego przeznaczeniu, tylko
tyle, że pierścień jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Młody Stephen zawziął się i postanowił odkryć
znaczenie symbolu. Po sześciu latach szukania, wreszcie trafił na kogoś takiego
jak on. Zupełnym przypadkiem, idąc przez park wpadł na jakiegoś mężczyznę,
który po zderzeniu złapał go za rękę i przyjrzał pierścieniowi. Następnie
pokazał mu swój. Były identyczne.
Mężczyzna wyjaśnił znaczenie symboli i
opowiedział więcej o ich przeznaczeniu… Byli tak zwanymi Wiecznymi. W wybranych
rodzinach, dzięki więzom krwi, co pięćdziesiąt lat, w ten sam miesiąc, ten sam
dzień, rodził się kolejny potomek. Ich narodziny były zapisane w gwiazdach
miliony lat temu, tak samo jak tylko jedna, jedyna osoba na całym świecie była
im przeznaczona. Razem mogli żyć wiecznie. Razem mogli osiągnąć wszystko.
Właśnie. Tylko razem. Odnalezienie
tej właściwiej nie było takim problemem, choć niektórzy nigdy jej nie
spotykali. Tak było właśnie ze Stephenem, który nie wypełnił swojego
przeznaczenia i umarł nieszczęśliwy, lecz dowiedział się więcej o sobie i dał
szansę dla kolejnego Wiecznego w ich rodzie. Dla mnie, pomyślał.
Towarzysz Stephena odszukał swoją ukochaną i
miał większe pojęcie o ich losach niż on. Tak jak oni mieli pierścienie, tak
żeńskie Wieczne kobiety miały medaliony. Co więcej, po dotknięciu symbolu
wybranki, można wyczuć jego obecność i niektóre emocje. To działało podobnie
jak radar i, prawdę mówiąc, było bardzo przydatne. Im dłużej się przebywało
razem, tym odczucia były silniejsze. I choć to wszystko brzmiało cudownie, to
wciąż było niewiarygodne…
Ojciec zupełnie się nie zdziwił, gdy po
usłyszeniu wieści uciekł z domu. Wskoczył na motor i pojechał do Debbie. Chciał
być tylko z nią, usłyszeć, że ojciec na starość plecie bzdury. Chciał wiedzieć,
że wszystko będzie dobrze. Chciał wiedzieć, że to ona jest jedyną. Ale Deb jak zwykle zachowała się inaczej, niż oczekiwał. Za
każdym razem zaskakiwała go czymś innym, działa na niego wyjątkowo. Była wyjątkowa.
Gdy usłyszała opowieść ojca, usiadła mu na
kolanach, położyła dłonie na ramiona i popatrzyła uważnie w oczy. Ciepło jej
lekkiego ciała delikatnie ogrzewało mu nogi, a miękkość ud pobudzała hormony. Nie
odrywała od niego wzroku przez kilka minut, aż poczuł, że nie myśli już o
niczym innym. Tylko ona została. Zapomniał o ojcu, o sygnecie, jego dziwnej
historii. Zapomniał o wszystkim. Tylko
ona. Ale wtedy kolejny raz go zaskoczyła. Pocałowała go delikatnie i długo w
usta, obejmując jego twarz swoimi drobnymi dłońmi.
- Jeśli to wszystko jest prawda… Jeśli gdzieś
tam istnieje dziewczyna tylko dla ciebie – powiedziała cicho, spokojnie
wypowiadając kolejne słowa, chociaż widział ból na jej twarzy, taki sam, jaki
on odczuwał w środku– to musisz ją
odnaleźć. Zawsze będę cię kochać, nawet jeśli ty mnie przestaniesz. Jeśli jest
dla ciebie szansa na prawdziwe szczęście, jeśli możesz żyć wiecznie… jakkolwiek
nie brzmiało by to banalnie, to ja wierzę w to. Czuję, że to prawda.
Pocałowała go jeszcze raz. Dłużej, namiętniej,
mocniej.
- Zrób to. Znajdź ją – szepnęła.
Nie mógł jej odmówić. Nie jej.
Przyglądał się uważnie witrynie sklepu
muzycznego, przed którym właśnie stał. Na wystawie starannie zostały poukładane
płyty z najróżniejszą muzyką. Najbardziej interesował go dział rockowy, więc
tam skierował swe spojrzenie. Szybko wybrał interesujący go album, dzięki
alfabetycznemu ułożeniu płyt i braku jakichkolwiek kolorowych dodatków wokół,
które odciągałyby jego uwagę. Od razu spodobał mu się ten sklep urządzony w
minimalistyczny sposób, czyli tak, jak powinien. Obiecał sobie w duchu, że
jeszcze tu wpadnie kiedyś przy okazji, zwłaszcza, że był tu automat do kawy i
kilka foteli, na których można było odsłuchać demo najnowszych płyt.
Stanął w kolejce, nucąc cicho piosenkę lecącą w
radiu umieszonym przy kasie. Przebiegł spojrzeniem po ludziach mijających
sklep, nie patrząc na nikogo dłużej niż ułamek sekundy. Przed nim stała jeszcze
jedna osoba, gdy w głowie znowu wyczuł światełko oznaczające zbliżającą się
Francescę. Zerknął szybko na ulicę, lecz jeszcze jej tam nie było. Zaczął
panicznie obliczać zmniejszającą się odległość między nimi, gdy dotarł do kasy
i szybko zapłacił za zakupy. Złapał płytę Anberlin – Cities i starając się iść
spokojnie, wyszedł ze sklepu.
Spojrzał
w prawo, akurat w momencie, gdy Francesca wpadła na niego z impetem.
Przytrzymał ją za ramiona i delikatnie pomógł doprowadzić do porządku, śledząc
jej rozbiegany i zdezorientowany wzrok. Tego się dzisiaj nie spodziewała,
zaśmiał się w duchu.
- Ty – sapnęła, ściskając mocniej torby z
wcześniejszymi zakupami. Zdziwił się, że jeszcze je ma. – Co ty tutaj robisz?
- Kupuję płyty. – Na swoje uniewinnienie uniósł
do góry kupiony przed chwilą album.
- Ach, tak…
- Dokładnie. Mogę o coś spytać?
- Tylko szybko.
- Co robisz jutro po południu?
- Jutro po południu… hm… - Spojrzała
podejrzliwie na niego, przekrzywiając głowę na lewą stronę. – Zależy co
proponujesz.
- Zależy na co się zgodzisz. – Uśmiechnął się
szeroko, zauważając, że Francesca lubi takie gierki słowne, tak samo jak on.
Uniosła kąciki ust lekko do góry. - Na kawę –
powiedziała po chwili, jakby coś obliczała w głowie.
- Więc zapraszam na kawę.
- Więc się zgadzam.
- Czyli jesteśmy umówieni.
- Jesteśmy.
- Więc do jutra.
- Do zobaczenia. – Wyminęła go, lecz po kilku
krokach zatrzymała i szybko obróciła. – Hej, zaczekaj!
Stał wciąż w tym samym miejscu i obserwował jak odchodzi,
więc policzki dziewczyny pokrył lekki rumieniec, gdy tylko spostrzegła, że nie
ruszył się o centymetr.
- Zapomniałam o coś spytać – rzekła nieco
zawstydzona.
Dotknął lekko medalionu trzymanego w kieszeni
spodni i uśmiechnął się szeroko, pokazując wszystkie zęby. – Wiem, jestem
Shane.
~●~●~●~●~●~
Ostatni fragment pisany przy tym i każdemu
szczerze polecam ten zespół ;) Nie bez powodu wymieniłam go w opowiadaniu.
Mam nadzieję, że nie zagmatwałam, a nieco
wyjaśniłam. Wiele spraw może być niejasnych, ale wszystko w odpowiednim czasie
zrozumiecie. Poza tym muszę poinformować, że rozdziały będą ukazywały się
rzadziej, bo mogę pisać tylko w weekendy i to też nie zawsze.
I likwiduję powiadamianie przez gg, bloga czy
coś innego. Jeśli ktoś chce być na bieżąco, na blogspocie jest możliwość
obserwowania bloga, więc chyba nie będzie to żaden problem dla nikogo.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Aaaaaa! Kocham Cię! A wiedz, że nie często wyznaję miłość nieznajomym xD
OdpowiedzUsuńI kocham Shane'a. Nareszcie wiem jak się nazywa. Boże, to było genialne! Genialne przez wielkie, ogromne GIE. Ta historia o Wiecznych... niesamowite. Jestem tego niezmiernie ciekawa. Ale! Przecież F zgubiła gdzieś swój medalion! Czy to im nie przeszkodzi? Jezu, a jeśli nie będą mogli być razem bo jej nieskończoność gdzieś przepadła? Oby nie, błagam niech się znajdzie! Zrób, żeby się znalazło :) Plis?
Czekam niecierpliwie na kolejną część. Niestety sama rozumiem brak czasu. W technikum miałam podobną sytuację do Ciebie (tylko weekendy), a teraz na studiach to już w ogóle czas jakby mi uciekał przez palce. Ale nic, jak mówiłam - czekam.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dopisany fragment na koniec trochę przybliży Ci wiedzę o medalionie, mam nadzieję. Przepraszam, że dodałam go dopiero teraz, ale przy pisaniu zupełnie wyleciało mi to z głowy, gdyż się śpieszyłam.
UsuńLiceum to dla mnie żaden kłopot, zawsze znalazłabym czas, żeby coś napisać, ale mieszkam w internacie, a wszystkie swoje notatki mam na komputerze stacjonarnym w domu, więc dlatego teraz poświęcam mniej czasu blogowi. Ale cieszę się, że jest ktoś, kto mnie rozumie :)!
Pozdrawiam
Rozdział podobał mi się bardzo. Był bardzo plastyczny, co sprawiło, że czytało się szybko i zgrabnie. Like it! Zaczynam powoli rozumieć. Wieczni są sobie przeznaczeni, tak? I ciągnie ich do siebie niewytłumaczalna chemia, przeczucie etc, etc. Bardzo spodobał mi się radar Shane'a na Francescę, to tylko w ładny sposób podkreśla ich więź.
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział następny. Pozdrawiam gorąco ;*
Widzę, że podobają nam się podobne rzeczy. Baaardzo dobrze :) I dobrze dedukujesz, jak na razie, później będzie bardziej skomplikowanie, tak mi się wydaje.
UsuńPozdrawiam ;*
Witaj! Oceniajace o-pieprz.blogspot.com zapraszają na ocenę bloga opieprz.blog.onet.pl! Jedyna taka okazja! REWOLUCJA na Opieprzu!
OdpowiedzUsuńZapraszamy!
o-pieprz.blogspot.com
Witaj.
OdpowiedzUsuńJestem Idariale z ocenialni Fair Gaol. Z racji tego, że Twój blog figuruje, jako pierwszy w mojej kolejce, właśnie biorę się za ocenę. Na wstępie przepraszam, że tak długo to trwało, alarm "Wszystko się wali, uciekać!" w życiu prywatnym. Na czas oceny prosiłabym Cię, abyś nie zmieniała szablonu, ani niczego istotnego w menu. Bardzo ułatwi mi to pracę, a i Ciebie uchroni przed odmową.
Pozdrawiam serdecznie,
Idariale
Ostre promienie słońca zakuły Cię w oczy, gdy zrobiłeś kilka niepewnych kroków naprzód. Zostałeś wyprowadzony przed budynek więzienia przez zastępczynię naczelnika, Idariale, z nieznanych sobie przyczyn. Pracowniczka Gaola spogląda na Ciebie bez wyrazu.
Usuń- Możesz wracać do domu – mówi, po czym odwraca się w stronę drzwi. – Ach tak, jeszcze coś. – Przypomina sobie. – Twój numer to 54, pamiętaj. – Po czym znika we wnętrzu ogromnego budynku.
[fair-gaol.blogspot.com]
(Otrzymałeś/aś odmowę z powodu, iż dzień 21 listopada był ostatnim na dodanie nowego postu. Możesz się z nią zapoznać na stronie ocenialni)
Nie wiem czy się bawisz w takie gry, ale nominowałam Cię do Liebster Award. Jesli masz ochote dołacz do zabawy :) Więcej u mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://licencja-na-milosc.blogspot.com/p/liebster-award.html
PS. Czekam na 7 :)
po stu latach nieobecności i braku weny, wracam do żywych i zapraszam serdecznie na rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://szelest-chmur.blogspot.com/
Witam! Przybywam ze szczere-i-sprawiedliwe.blogspot.com. Ponieważ rozdział dodałaś bardzo dawno temu, przybyłam spytać, czy nadal życzysz sobie mojej oceny. Przy braku odpowiedzi w najbliższych dniach, wystawiam odmowę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Z wielką radością informuję, że przystępuję do oceny Twojego bloga, w związku z czym, proszę Cię, byś nie zmieniała szablonu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aimee
O-pieprz.blogspot.com
Żyj! XD
OdpowiedzUsuńWitaj, tu Akira z weryfikator.blogspot.com. Jako że ostatni rozdział pojawił się u Ciebie ponad miesiąc temu, a w lutym będę Twojego bloga oceniać, to chciałam zapytać, czy dodasz coś niedługo, a jeśli nie, to czy nadal wyrażasz chęć, bym blogiem się zajęła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Na http://weryfikator.blogspot.com/ ukazała się odmowa oceny Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam 9 lutego o godzinie 10 na ocenę Twojego bloga. Zachęcam do przeczytania i skomentowania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aimee
o-pieprz.blogspot.com
Bardzo mi się podoba. Zapraszam też do mnie : http://new-life-a-vampire.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Zapraszam do mnie:
http://moje-drugie-serce.blogspot.com/
Tak z czystej ciekawości... Zaglądasz tu jeszcze, P.?
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaglądnęłam i chyba czas znowu pobawić się w pisanie po maturach. :)
UsuńKłamczuszek... :D
Usuń