W tej chwili żałowała, że się nie zapięła. Chłód powoli przesiąkał do jej kości, mimo że panicznie przytulała się do pleców chłopaka, nie pozostawiając między nimi wolnej przestrzeni. Ściśle obejmując go w pasie, czuła pod palcami twarde mięśnie brzucha, które przyjemnie grzały jej palce.
sobota, 15 września 2012
rozdział 4
„Do zobaczenia” jest jak obietnica na kolejne spotkanie.
Własna myśl
Zupełnie nad sobą nie panowała. Ledwo świadomie,
wymęczona wypłakiwaniem oczu, uniosła powoli materiał do twarzy i delikatnie się
wytarła. Osuszyła sobie oczy, lecz nie odważyła się wysmarkać nosa, mając w
podświadomości sygnał, że to nie wypada. Więc jedynie pociągnęła nim,
odwracając głowę w drugą stronę i mając nadzieję, że choć na chwilę powstrzyma
to katar spowodowany płaczem.
Oddała chusteczkę, patrząc zawstydzona w oczy
chłopakowi. Lśniły niesamowicie. Jakby miały własne życie lub ukrywały w sobie
całą galaktykę wraz ze wszystkimi gwiazdami. I w końcu mogła dostrzec ich
szaro-niebieską barwę, która sprawiała, że odpływała i zapominała o świecie.
Jednak brunet odwrócił wzrok i usiadł obok niej, chowając chusteczkę do
kieszeni spodni.
- Dziękuję – powiedziała nieśmiało, podgarniając
kolana bliżej piersi i ponownie otaczając je ramionami.
Choć się nie dotykali, siedząc obok siebie, to
jednak Franci czuła ciepło bijące od jego ciała. Do jej głowy powoli wkradła
się myśl, że przecież jeszcze wczoraj bała się tajemniczego faceta, a teraz
siedziała z nim i wycierała się jego osobistą chusteczką. To było niedorzeczne…
Powoli układała sobie wszystko w głowie,
doprowadzając się do porządku. Dopóki była sama, mogła się załamywać ile
zapragnie, ale skoro teraz już nie jest… musiała potrafić ułożyć jakieś sensowne
zdanie, jeśli ta cisza miała się kiedyś skończyć. Chociaż wolałaby, żeby nie.
Ta cisza była przyjemna, ale jednak…
- Skąd wiesz – zaczęła mówić, jednak nieznajomy
w tym samym czasie również postanowił się odezwać:
- Czyli to…
Uśmiechnęli się zakłopotani do siebie i znowu
zamilkli. Francesca długo nie wytrzymała.
- Mów pierwszy.
- Czyli… to była twoja siostra? – rzekł po
chwili, wskazując brodą na grób.
Poczuła jak łzy znowu napływają jej do oczu, ale
w duchu obiecała sobie, że nie będzie już więcej dzisiaj płakać, więc zamrugała
szybko powiekami, próbując je powstrzymać. Bezskutecznie. Kilka kropli spłynęło
po jej policzkach, znacząc na nich mokre ślady.
- Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz –
dodał szybko chłopak, widząc jej reakcję.
- W porządku… ja tylko…
- Trzymaj. – Znowu podał jej chusteczkę, którą z
wdzięcznością przyjęła. Szybko się wytarła i ponownie pociągnęła nosem. – Nie
powinienem pytać, przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam. Nic nie zawiniłeś, to
moja wina – zaprzeczyła szybko i zdziwiła się słysząc swój głos. Mówiła bardzo
cicho, ledwo słyszalnie, z lekką chrypką. Miała nadzieję, że chłopak rozumiał
cokolwiek z tego…
Dlaczego jestem
dla niego taka miła?,
zastanowiła się w myślach, nie wierząc w swoje zachowanie.
- Po prostu… ona dzisiaj… miałaby 27 lat... –
Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić głos, który nadal jej drżał. – Może
miałaby męża… dzieci… Ale to wszystko… nigdy… przeze mnie…
Nie potrafiła. Nie potrafiła opowiedzieć o tym
komukolwiek, szczególnie nieznajomemu.
- Nie dam
rady.
- W porządku, nie zmuszam. – Chłopak chwilę
zaczekał, nie wiedząc, czy Francesca będzie chciała jeszcze coś powiedzieć,
lecz nic takiego nie nastąpiło. – O co chciałaś spytać?
- Wczoraj… to byłeś ty, prawda? – spytała
niepewnie i nie czekając na odpowiedź, szybko dodała: - Skąd wiesz jak się
nazywam?
Chłopak widocznie zakłopotany, przeczesał dłonią
włosy.
- Ja… - zawahał się. – Pomyślałem, że to imię
pasuje do ciebie. Trafiłem? – Uśmiechnął się szelmowsko, przekrzywiając głowę.
- Aż trudno uwierzyć – mruknęła. Wyjaśnienie
nieznajomego wcale jej nie przekonało. Intuicja mówiła jej, że on coś ukrywa. Lecz
nie miała ochoty drążyć dalej tego tematu. Była zbyt zmęczona i pewna, że nie
wyciągnęłaby szczerej odpowiedzi z chłopaka.
Po raz kolejny zapadła cisza. W tym czasie zdała
sobie sprawę, że na odsłoniętych ramionach ma już gęsią skórkę, więc
postanowiła się zaraz zbierać. Nie chciała pozostawiać tak bez słowa tego
chłopaka, ale siedzenie z nim w ciszy wydawało jej się p0zbawione jakiekolwiek
sensu, mimo że przebywanie w jego towarzystwie było dla niej całkiem przyjemne.
Sama jego obecność ją uspokajała… Nawet przy Michaelu tak się nie czuła.
Poczuła wyrzuty sumienia na wspomnienie o swoim
chłopaku, do którego nie odzywała się cały dzień. Pewnie się o nią martwił.
Kayla wiedziała, że w ten dzień nie ma co nawet dzwonić do niej, lecz Michael
znał ją za krótko. Tej jednej rzeczy o niej nie wiedział. Powinnam chociaż wysłać mu smsa, pomyślała, zła na swoją
bezlitosność w stosunku do niego.
- Nie zimno ci? – usłyszała obok. – Może chcesz
moją kurtkę?
- Nie, dzięki. I tak muszę już iść. – Zerknęła w
stronę lasu, przez który musiała przejść, zanim dojdzie do oświetlonych
uliczek. Dookoła panowała tylko ciemność, księżyc częściowo przysłaniały
chmury, przez co nie dawał wiele światła. Czarna ściana lasu wyglądała
przerażająco. Mimowolnie się wzdrygnęła na samą myśl, że pokona tę odległość
sama.
- Chyba jednak chcesz – stwierdził chłopak i delikatnie
zarzucił jej skórzaną kurtkę na ramiona. W pierwszej chwili chciała
zaprotestować, lecz do jej nozdrzy natychmiast wdarł się zapach skóry i jego
perfum. Wciągnęła głęboko powietrze i zanurzyła się w ciepłym materiale,
wciskając ręce w za duże rękawy. Nawet nie musiała się zapinać, żeby nie czuć chłodu.
- Dziękuję – wymamrotała, wstając z ziemi.
Otrzepała spodenki z zaschniętych liści i podniosła torbę, po czym zawiesiła ją
sobie na ramieniu.
- Jeśli nie masz ochoty wracać sama, mogę cię
podwieźć – zaproponował uprzejmie chłopak.
Do jej umysłu wdarł się obraz przytulnego,
ciepłego wnętrza samochodu, tak realny, że niemal poczuła się jak w środku.
Zdecydowanie wolała to niż samotny spacer po ciemku, trzęsąc się z zimna i
obawy przed tym, co kryje się w ciemności. Nie była w stanie odmówić.
- Chętnie – odparła z mimowolnym uśmiechem i
ruszyła za swoim wybawicielem. Lecz w miarę jak się zbliżali do celu, jej obawy
się powiększały. Na parkingu nie stał żaden samochód, a jedynie…
- Motor? – wykrztusiła, niedowierzając swoim
oczom.
- Motocykl – poprawił ją odruchowo. – Nigdy nie
jeździłaś? – spytał z kpiącym uśmieszkiem, klepiąc z czułością zbiornik paliwa.
- Jeździłam – odpowiedziała buntowniczo. To nic, że wrzeszczałam jak opętana...
– Ale nie po ciemku.
- Nie masz czego się bać – zapewnił ją, sadowiąc
się na siedzeniu. – Jeżdżę od dziecka. Wskakuj.
- Chyba nie mam wyboru – westchnęła zrezygnowana
i usiadła okrakiem za chłopakiem.
- Możesz mnie objąć w pasie. – Zerknął do tyłu,
puszczając oczko. Lecz widząc jej powątpiewające spojrzenie, dodał: - Żeby było
bezpieczniej.
Powoli przytuliła się do jego ciepłych pleców,
dziwiąc się, że jest taki ciepły, mimo, że ma na sobie tylko koszulkę. Podała
mu swój adres i zacisnęła mocno oczy oraz usta, żeby nie patrzeć i nie zacząć
przypadkiem wrzeszczeć.
Chłopak odchrząknął. Po chwili znowu. I jeszcze
raz.
Francesca otworzyła oczy.
- Możemy to mieć już za sobą? – spytała
udręczonym tonem.
- Oczywiście, o ile powiesz mi jak mam dojechać
do twojego domu – wyjaśnił spokojnie.
- Nie jesteś stąd?
- Jak widać.
- Więc skąd tu się wziąłeś?
- Jestem… przejazdem.
- I pewnie przejazdem trafiłeś na cmentarz –
mruknęła, westchnąwszy głośno. Nie lubiła wskazywać komuś drogi, nie była dobra
w orientacji. Zawsze bała się, że coś jej się pomiesza i wprowadzi przez to w
błąd. – Ciekawe.
- Jak wszystko. Zależy tylko z jakiej
perspektywy na to spojrzysz. – Znowu do niej mrugnął i krótko się zaśmiał. –
Więc jak?
Francesca zastanowiła się przez chwilę.
Zaryzykować zdrowiem własnym oraz chłopaka i przejechać przez las czy wybrać
dłuższą drogę, za to wyasfaltowaną i dobrze oświetloną, ale z możliwością, że
ktoś ją zobaczy? Na przykład Michael? Sama nie wiedziała czy łatwiej byłoby się
jej wytłumaczyć z przejażdżki z nieznajomym, czy wyleczyć ewentualne rany… Mimo
obaw o swój związek, wybrała bezpieczniejszą opcję. Ostrożności nigdy za wiele, podpowiedział jej rozsądek.
Wytłumaczyła powoli całą trasę tak, aby chłopak
zrozumiał i prawidłowo jechał, podając przy tym charakterystyczne elementy dla
ułatwienia. Bardzo się starała niczego nie pomylić. Chciała jak najszybciej być
już we własnym pokoju, najlepiej też w łóżku.
- Tylko proszę, jedź wolno – poprosiła cichutko,
mając nadzieję, że jej towarzysz nie dosłyszy strachu w jej głosie.
- Postaram się.
Ruszyli powoli, światła motocyklu oświetlały im
drogę daleko przed nimi. Francesca zmusiła się do patrzenia i zwalczania obawy
w sobie. Jeśli nieznajomy zamierzał ją gdzieś wywieźć, chciała jak najszybciej
się o tym dowiedzieć, dlatego uważnie śledziła, czy jadą prosto do niej.
Gdy tylko wjechali na asfalt, pojazd znacznie
przyspieszył. Usłyszała warkot silnika, który był zmuszany do coraz większej
pracy. W jej uszach brzmiał jak ryk bestii.
Wiatr nieustannie mocno smagał ją po twarzy, a
warkocz i poły kurtki powiewały za nią.
W tej chwili żałowała, że się nie zapięła. Chłód powoli przesiąkał do jej kości, mimo że panicznie przytulała się do pleców chłopaka, nie pozostawiając między nimi wolnej przestrzeni. Ściśle obejmując go w pasie, czuła pod palcami twarde mięśnie brzucha, które przyjemnie grzały jej palce.
W tej chwili żałowała, że się nie zapięła. Chłód powoli przesiąkał do jej kości, mimo że panicznie przytulała się do pleców chłopaka, nie pozostawiając między nimi wolnej przestrzeni. Ściśle obejmując go w pasie, czuła pod palcami twarde mięśnie brzucha, które przyjemnie grzały jej palce.
Otworzyła na chwilę mocno zaciśnięte do tej pory
powieki. Przed jej oczami śmigały rozmazane kształty budynków i drzew; sama już
nie wiedziała, gdzie się znajdują. Zamknęła je szybko i pozwoliła, aby szum
wiatru wypełnił jej głowę, uwalniając ją od myśli.
Po jakiejś godzinie, jak jej się zdawało,
stanęli.
- To chyba tutaj – usłyszała ciche mruknięcie.
Czuła się ogłuszona przez wycie wiatru. – Jesteśmy na miejscu – powiedział
chłopak głośniej, gdy Francesca go wciąż trzymała.
A ona czuła się jak sparaliżowana. Ręce jej
zdrętwiały od kurczliwego obejmowania chłopaka, a w gardle zaschło od ciągłego
przełykania śliny.
- Miało być powoli – wychrypiała, odrywając się
i zsiadając z motoru. Motocyklu,
poprawiła się w myślach.
- I było. – Zaśmiał się chłopak, wciąż nie
schodząc z pojazdu.
Stanęła obok, rozmasowując sobie nadgarstki.
Jakaś tajemnicza, nieznana siła nie pozwalała jej jeszcze odejść.
- Dzięki za podwiezienie – powiedziała
uprzejmym, niemal oficjalnym tonem. – I za kurtkę – dodała po chwili,
przypominając, że ma ją na sobie. Szybko zdjęła skórę i podała chłopakowi.
- Wyglądasz w niej lepiej ode mnie.
- Szczerze wątpię – zaprzeczyła. Jednak na jej
chłodne policzki wkradł się delikatny rumieniec. Zawstydziła się. Nie powinnam się przez niego rumienić!,
skarciła się w myślach.
- Ja już pójdę. – Ruszyła w stronę furtki, lecz
widząc rozciągającą się przed nią ciemność, wzdrygnęła się. Od bramki do
nieoświetlonego domu dzieliło ją dobre 15 metrów ścieżki. Odwróciła się szybko
i z ulgą odetchnęła, widząc, że chłopak wciąż jest na poprzednim miejscu. –
Mogę cię prosić o coś jeszcze?
- Mam odprowadzić cię pod drzwi? – spytał
żartobliwie, ale widząc jej poważne spojrzenie, zreflektował się.
- Nie o to chodzi… – Przez chwilę zastanawiała
się czy jej prośba nie jest zbyt wstydliwa… i dziecinna. Jednak strach wygrał.
– Mógłbyś poczekać tu, aż wejdę do domu?
- Boisz się ciemności?
- Tak. Nie – zamotała się. – Raczej boję się
tego, co w sobie kryje.
- Wampiry, wilkołaki i te sprawy, hę? -
zażartował. Francesca zauważyła, że jego oczy niemal przez cały czas rzucają
wesołe iskierki. – Poczekam – obiecał, przykładając lewą dłoń do piersi, a dwa
palce prawej unosząc do góry. – Słowo harcerza.
- Dziękuję. – Rzuciła mu pełne wdzięczności
spojrzenie. Czując na sobie jego wzrok, bez obaw przeszła dzielący ją od domu
dystans.
- Do zobaczenia, Francesco – krzyknął jeszcze
chłopak na pożegnanie.
Obróciła się szybko na pięcie. – Czekaj! Ja…
Ale było już za późno. Nieznajomy odjechał z
rykiem silnika, pozostawiając po sobie tylko obłoczek spalin.
Dopiero teraz Francesca zdała sobie sprawę, że
zapomniała spytać go o imię. Pokręciła głową zrezygnowana i weszła do domu
pogrążonego w ciemnościach.
~●~●~●~●~●~
Mam do Was tylko jedno pytanie. BARDZO DLA MNIE
WAŻNE. Czy warto pisać z perspektywy innych osób niż Francesca? Moim zdaniem
dodałoby smaczku historii, ale nie wiem, czy chcę zmieniać obraną przeze mnie
formę.
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zacznę od Twojego pytania, bo później zapomnę. Uważam, że wprowadzenie kilku perspektyw urozmaica opowiadanie, bo można poznać kilka punktów widzenia. Trzeba jednak korzystać z tego z rozwagą. Bo np w kontekście tego rozdziału, nie chciałabym poznać perspektywy tego nieznajomego chłopaka. To by zbyt wiele wyjaśniło. Natomiast chętnie poczytałabym coś okiem Michaela.
OdpowiedzUsuńChciałabym Cie najpierw przeprosić, że nie przeczytałam wcześniej, ale nauczyciele nie dają nam chwili wytchnienia. Druga liceum to jednak nie przelewki.
Intryguje mnie ten wątek tajemniczego chłopaka (mogłabyś nam zdradzić jego imię, bo nie wiem, jak go nazywać xd). Pojawia się i znika, a ja przez to się siedzę i głowię, co też on wniesie do tego opowiadania. Odnoszę tez wrażenie, że on jest jakimś "magicznym stworem" xd nie wiem, jak to określić... Chodzi mi o to, że wydaje mi się nie być człowiekiem. Ale to tylko takie moje małe domysły.
Michael. Nie wiem, po co ta dziewczyna się z nim męczy, skoro wie, że nie kocha go tak mocno, jak on jej. To trochę takie zostanie przy nim z litości, "bo jemu jest tak dobrze". Takie związki są toksyczne. Wbrew pozorom dla obu stron. Przekaż jej to jak możesz, może zmądrzeje zanim będzie za późno ;p
Franci będzie z tym umięśnionym przystojniakiem na motocyklu, prawda? :> Tego bym sobie życzyła ;p
Wydaje mi się, że chciałam coś jeszcze napisać, ale jak zawsze zapomniałam. Trudno, jak mi się przypomni to dopiszę później ;)
Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się cieplutko ;*
PS. Oddaj mi trochę swojej weny :<
Właśnie jestem skłonna napisać coś z perspektywy innych osób, bo uważam tak samo... Jednak i tak najwięcej będzie opisów od strony Francescki, bądź co bądź, jest główna postacią w tym opowiadaniu i liczy się tu najbardziej :)
UsuńImię tajemniczego chłopaka (swoją drogą niesamowicie śmiesznie to brzmi :D) będzie ujawnione w 7 rozdziale, więc jeszcze trochę trzeba poczekać. Ale co to dla nas? Z moim tempem to już za niecały miesiąc przecież.
Francesca kocha Michaela i jest świadoma, że on jednak ją bardziej. Nie zerwie, bo jest do niego przywiązana i to nie tak, że ona się z nim męczy, tylko czasem ją denerwuje. Nas też przecież denerwują ludzie, bez których nie wyobrażalibyśmy sobie życia, więc to chyba całkiem normalne. Tak w gwoli wyjaśnienia.
Życzę powodzenia w lo, z tego co pamiętam uczęszczasz do największego w Polsce, tak? Musi Ci być cięzko, ale wiem, że dasz radę :*
To Avery uczęszcza (właściwie uczęszczała) do największego w Polsce ;) Ale i tak dziękuję ;*
UsuńI dziękuję za dokładne wytłumaczenie wszystkiego, o co pytałam. Już wszystko jasne ;)
Biorę się za rozdział 5 (kurde, jak zawsze mam zaległości -,-)
Co do pytania, to jestem jak najbardziej ZA! Myślę, że wtedy jest znacznie ciekawiej, a czytelnik bardziej wciąga się w całą historię.
OdpowiedzUsuńRozdział intrygujący, bo niby skąd ten facet wiedział jak Ona ma na imię, hm? Naprawdę jestem bardzo zaskoczona tym rozdziałem, bo nie spodziewałam się, że spędzą ze sobą tyle czasu (czyt. cały rozdział :D), a i trochę smutno, że dziewczyna jednak nie napisała do swojego chłopaka... nie dała znaku życia, byłoby mi smutno na jego miejscu.
Mam wrażenie, że nieznajomy będzie wampirem, eeeee, przepraszam, jeśli Cię to urazi, ale to są moje jakieś dziwne domysły. :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :) ;*
Wampir czy nie wampir, normalny to on nie jest :)
UsuńWszystko kiedyś się wyjaśni, tylko tyle mogę powiedzieć.
Pozdrawiam
O jaaa! To chyba mój ulubiony rozdział, jak do tej pory :)
OdpowiedzUsuńAle w ogóle zdziwko zaliczyłam, bo jak mi ktoś proponuje podwózkę - zwłaszcza nieznajomy - to pierwsze co mi przychodzi na myśl, to ZBOCZENIEC, a nie ciepłe wnętrze samochodu xD Ale jej mina musiała być bezcenna jak zobaczyła motocykl xD Haha, chciałabym tam być.
No tak, ale dalej nic nie wiem o tym Nieznajomym. Ej, nieładnie. Jak można zapomnieć spytać o imię? xD
Co do pisania z różnych perspektyw to sama musisz zadecydować. Ja np lubię pisać z różnych punktów widzenia i często to robię w swoim opowiadaniu. Jednak są historie, do których to pasuje i są tez takie, które powinny zostać napisane tylko z jednej perspektywy. Najlepiej napisz sobie kawałek z jakiejś innej perspektywy i zobacz jak to będzie wyglądało z całym tekstem. A potem zdecyduj i albo zostaw, albo zostań przy jednej perspektywie. :)
No cóż, takim nieznajomym to on nie był, w końcu rozmawiali ze sobą dłuższą chwilę :) Haha a co do Twoich odczuć, to się nie dziwię, bo sama dostaję niemal zawału, gdy wracam nocą do domu i jakiś samochód choćby przejeżdża obok mnie. Taka tam strachliwa trochę osóbka ze mnie :D
UsuńMoże to będzie szok, ale imię wyjawię dopiero w 7 rozdziale! Podręczę jeszcze Was trochę niewiedzą :)
Zrobiłam, tak ja mówisz i zdecydowałam jednak też pisać z innego punktu widzenia. Do tego opowiadania to akurat będzie pasować idealnie, jednocześnie nie zdradzę Wam wszystkich szczegółów. Pozdrawiam! :*
Francesca, ty głupia dziewojo, jak mogłaś nie zapytać o imię?! Rozdział mi się podobał, o, nawet bardzo, chociaż naprawdę miałam cichą nadzieję, że ją wywiezie gdzieś hen za lasy i góry. :D Ostatnio naszła mnie dziwna myśl. Adres to "spokój duszy", prawda? A jeśli w rzeczywistości chodzi o zmarłą babcię głównej bohaterki? Może to ona jakimś nieznanym magicznym cudem wysłała jej amanta jako anioła stróża? Bo, szczerze powiedziawszy, nie jestem, aż tak optymistyczna, aby sam zgadł jak ma na imię. On po prostu to wiedział, o! Znów tworzę teorię spiskową, P., ale to silniejsze ode mnie. Wybacz ^^
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz już piąty i szósty rozdział napisany? Jestem pod wrażeniem, naprawdę! Oddaj mi chociaż ćwiartkę swojej mocy, moja droga, a będę niezmiernie wdzięczna :D
Jestem za, abyś pisała także z innych perspektyw. Tuż to dopiero wyzwanie :D Po za tym daje mnóstwo nowych możliwości ^^
Trzymaj się! Niech mąż Wen cię nie opuszcza. Mocno ściskam i pozdrawiam ;*
To aż dziwne, że zapomina się o takich rzeczach, niby drobnostkach, ale jednak mających znaczenia. Mi samej niejednokrotnie się to zdarzyło, aż byłam zadziwiona własną tępotą :D
UsuńPodoba mi się Twój pomysł! Serio, jest genialny. Właściwie przez Ciebie ponosi mnie fantazja i zaczynam układać kolejne opowiadanie, ale powstrzymam się :) Na razie skupię się na tym, żeby było dopracowane, jak najlepiej dam radę!
Nie, szósty dopiero w połowie, a piąty jest dość krótki, więc to żadne osiągnięcie. Chętnie oddam Ci trochę weny, jeśli to pomoże w szybszym dodawaniu rozdziałów na dyktatora i powrocie na Anti
Character. Nawet połowę Ci oddam, o!
Całuję!
Jako że dzisiaj grypa zjadła mi chyba wszystkie ośrodki kojarzeniowe, dam sobie spokój z wypisaniem błędów (jakaś literówka i powtórzenie). Powiem Ci, że coraz lepiej czyta mi się Twoje opowiadanie. Pewnie dlatego, że ja po prostu nie lubię początków. Tajemniczy chłopak naprawdę wzbudza moje zainteresowanie (i nie ma to nic wspólnego z tymi jego fajnymi mięśniami brzucha^^), bo coś jest w nim takiego, że aż chce się o nim słuchać. No taki mój ukochany Syriusz po prostu - ot, chce się o nim czytać, bo to ON. Szkoda mi tylko Michaela, bo tu wróżę rozstanie. No, chyba że nieznajomy okaże się w jakiś sposób spokrewniony z Francescą, choć to by mi za bardzo przypominało "Miasto Kości", gdzie tego wątku po prostu nie mogę przeżyć.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że nie było Kayli, bo jest to tak pozytywna postać, że aż się uśmiech pojawia ;)
Co do Twojego pytania - ja zawsze uważałam, że pisanie z kilku perspektyw bardzo dobrze robi opowiadaniom. Wprowadza coś nowego, coś świeżego. Ale to musi wypływać od Ciebie - sama musisz zdecydować, czy chcesz porzucić pierwotne zamierzenia.
Pozdrawiam cieplutko!
Ps. Ostatniego rozdziału nie skomentowałam, bo szkoła się na mnie uwzięła.
Jeszcze nie spotkałam takiej osoby, która lubiłaby początki. Właściwie nie ma tu nic przyjemnego, oprócz samego pisania. Jeszcze nie ma tego przywiązania do bohaterów, nie wczuwa się w to tak bardzo. Prawdziwa zabawa zaczyna się przy około 10 rozdziale :) Tak moim skromnym zdaniem.
UsuńOh, tajemniczy to on pozostanie przez jeszcze dłuższy czas, nie ma co robić Ci nadziei :P Czy z Michaelem będzie rozstanie? Nie zaprzeczam, nie potwierdzam. Wszystko okaże się w odpowiednim czasie i z biegiem czasu może sama znajdziesz rozwiązanie na to pytanie.
Kayli będzie sporo w następnym rozdziale, bez obaw. Jest ważną postacią, więc nie zapomnę o niej na pewno.
Już zdecydowałam się na pisanie z innej perspektywy niż tylko Franceski i szósty będzie pierwszym takim rozdziałem. Więc wiesz, czego możesz się spodziewać :)
Pisz coś u siebie szybko! Całuję ;*